Zawrat, 16.01.2011

Do tego wyjścia nic dodać, nic ująć. A może dodać - panowie, szacun !!!  A z informacji wynika,
że było to 16 stycznia.

WOMEN WINTER EXPEDITION - ZAWRAT 2011


Zabrzmiało, jakbyśmy się wdrapały  co najmniej na K2, ale dla każdej z nas to było pierwsze
wejście na Zawrat w warunkach zimowych. Jechałyśmy w składzie: Agnieszka, Ania i Ewa.
Wyjazd z Bielska o dość barbarzyńskiej porze, jak na niedzielę, bo o  5.30.
Po drodze oczywiście nie obyło się bez sesji fotograficznej wschodu słońca, ale warto było się
zatrzymać. Wystartowałyśmy z Kuźnic o 8.30 szlakiem przez Boczań do Murowańca. Tam krótki
postój. W schronisku  pustki, na szlaku również turystów, jak na lekarstwo.
Z Murowańca wyruszyłyśmy niebieskim szlakiem, który trochę skróciłyśmy idąc przez środek
Czarnego Stawu Gąsienicowego.
Początkowo pogoda była dość dobra, bez wiatru i opadów, tylko okoliczne szczyty chowały się
we mgle. W pobliżu Zmarzłego Stawu widziałyśmy grupę szkolącą się we wspinaczce lodowej.
Podejście pod Zawrat to nie była "bułka z masłem" - sporo śniegu, a miejscami wręcz lodowa
skorupa,  trzeba było zrobić użytek z raków i czekanów.
Przełęcz przywitała nas wiatrem i śnieżną zadymką, więc o słynnych widokach mogłyśmy tylko
pomarzyć. Dopiero w trakcie schodzenia do Doliny 5 Stawów wiatr się uspokoił i nawet
- ku naszej uciesze - odsłoniło się co nieco.
Oczywiście znowu skorzystałyśmy ze skrótu, tym razem przez Wielki Staw. Zatrzymałyśmy się
w schronisku, żeby złapać oddech i zjeść pyszną szarlotkę, a następnie zeszłyśmy w dół
najpierw czarnym, potem zielonym szlakiem do Palenicy Białczańskiej, mijając po drodze
Wodogrzmoty Mickiewicza. W połowie drogi bardzo się ściemniło, więc trzeba było wyjąć
czołówki. Zdążyłyśmy na ostatniego busa. Pan Kierowca co prawda nie planował jechać
w kierunku Wielkiej Krokwi, gdzie Ania rano zostawiła samochód, ale wzięłyśmy go na litość
i zawiózł nas tam, gdzie chciałyśmy :-)
W drodze powrotnej do domu zaliczyłyśmy jeszcze kawę i herbatę u Śliwy w Chochołowie.
I tak miło i sympatycznie zakończyłyśmy naszą wyprawę.

Agnieszka, Ania i Ewa.