Inne Galerie

 Góry Ukrainy - cztery pasma w cztery dni, 11 - 15.08.2017

 Góry Ukrainy - cztery pasma w cztery dni, 11 - 15.08.2017
W połowie sierpnia wybraliśmy się z kolegą Krzyśkiem i grupą miłośników gór na Ukrainę.
Zaczęliśmy od Gór Pokuckich na Huculszczyźnie, wchodząc na najwyższy ich wierzchołek, Rotyło, wysokości 1483 m. Z połonin i wzniesień wspaniałe widoki na rozrzucone zabudowania huculskich wsi z pięknymi cerkwiami, cerkiewkami i kapliczkami. Następne pasmo to Czarnohora. Z przełęczy Tatarska Jabłunica, wzdłuż dawnej granicy polsko - czechosłowackiej, przez połoninę Ozirną na Kukul, 1540 m. Co chwilę spotykało się trochę podniszczone słupy graniczne z oznaczeniami granic dawnych państw. Kolejny dzień to Świdowiec, grzbietem Apszyńca. Na przełęcz Okole wywiozły nas słynne "gruzawiki" co przysporzyło trochę adrenaliny.  To była jazda jak chyba po najdzikszych bezdrożach na ziemi, trzeba było mocno sie trzymać żeby nie wypaść przez dach albo nie wybić dziury w oknie (i zębów). A potem już tylko pieszo przez kolejne wzniesienia jak Gierisaska 1762 m. i znowu wspaniałe pojazdy zwiozły nas do Jasini, gdzie w turystycznej bazie "Edelweis" rano i wieczorem posilaliśmy się a nocą odpoczywali (nie wszyscy i nie całą noc). Gorgany podziwialiśmy z wspaniałego pasma Syniaka wychodząc z Bukowela, ogromnego i z rozmachem rozbudowującego się ośrodka turystyczno - narciarskiego, na Syniak i połoninę Chomiaków. Nocny powrót od granicy serwował Krzysiek swoim autem tak sprawnie, że w środę mogliśmy już u siebie wrócić do swoich zajęć. Ukraińskie Karpaty to wspaniałe góry, niezmierzone, można je odkrywać powoli, delektując się wspaniałymi wrażeniami, doznaniami, poznając też historię, kulturę, ludzi. I warto.
W połowie sierpnia wybraliśmy się z kolegą Krzyśkiem i grupą miłośników gór na Ukrainę.
Zaczęliśmy od Gór Pokuckich na Huculszczyźnie, wchodząc na najwyższy ich wierzchołek, Rotyło, wysokości 1483 m. Z połonin i wzniesień wspaniałe widoki na rozrzucone zabudowania huculskich wsi z pięknymi cerkwiami, cerkiewkami i kapliczkami. Następne pasmo to Czarnohora. Z przełęczy Tatarska Jabłunica, wzdłuż dawnej granicy polsko - czechosłowackiej, przez połoninę Ozirną na Kukul, 1540 m. Co chwilę spotykało się trochę podniszczone słupy graniczne z oznaczeniami granic dawnych państw. Kolejny dzień to Świdowiec, grzbietem Apszyńca. Na przełęcz Okole wywiozły nas słynne "gruzawiki" co przysporzyło trochę adrenaliny.  To była jazda jak chyba po najdzikszych bezdrożach na ziemi, trzeba było mocno sie trzymać żeby nie wypaść przez dach albo nie wybić dziury w oknie (i zębów). A potem już tylko pieszo przez kolejne wzniesienia jak Gierisaska 1762 m. i znowu wspaniałe pojazdy zwiozły nas do Jasini, gdzie w turystycznej bazie "Edelweis" rano i wieczorem posilaliśmy się a nocą odpoczywali (nie wszyscy i nie całą noc). Gorgany podziwialiśmy z wspaniałego pasma Syniaka wychodząc z Bukowela, ogromnego i z rozmachem rozbudowującego się ośrodka turystyczno - narciarskiego, na Syniak i połoninę Chomiaków. Nocny powrót od granicy serwował Krzysiek swoim autem tak sprawnie, że w środę mogliśmy już u siebie wrócić do swoich zajęć. Ukraińskie Karpaty to wspaniałe góry, niezmierzone, można je odkrywać powoli, delektując się wspaniałymi wrażeniami, doznaniami, poznając też historię, kulturę, ludzi. I warto.