Inne Galerie

Alpy Julijskie, 8-11 lipiec 2011

Z informacji przekazanych przez kolegów wynika, że w pierwszej połowie lipca członkowie KTW działali w kilku grupach w Alpach Julijskich, między innymi na Triglavie i nie tylko.
Jedną z relacji, od Wojtka, z ciekawymi zdjęciami zamieszczamy.

Partyzanci na Triglavie!
Góra Svobody - miejsce charakterystyczne, niezwykle ważne dla Słoweńców. To tutaj gromadzą się dla uczczenia licznych rocznic związanych z trudną historią odzyskiwania niepodległości, czasem obchodzenia ważnych rocznic rodzinnych, czy po prostu spotkań organizacji partyzanckich, jak to w dniu, w którym liczna bo 10 osobowa ekipa KTW zawitała kolejny już raz do Triglavskiego Domu.
Wyruszamy w trzy załogi z Cieszyna 8 lipca o godzinie 4.15 . Agnieszka, Michał i Ja , Ania, Ewa i Marek i ostatnia załoga: Leszek, Przemek, Maciek i Jasiu. Jedziemy przez Czechy, Austrię do Słowenii. Podróż zajmuje nam ok. 9.30 Przed samą Słowenią rozdzielamy się. Leszek ze swoją załogą wybiera trasę lokalnymi drogami, żeby uniknąć stromych podjazdów, pozostali jadą autostradą przez tunel Karavanki. W Mojstranie wjeżdżamy w długą dolinę Vrata do samego serca Alp Julijskich i wygodnie parkujemy nieopodal schroniska Aljażev Dom (1015 m npm). Jeszcze dwa lata temu za darmo, dzisiaj z opłatą 3 euro.
Po drodze jeszcze przystanek przy wodospadzie Pericnik... ale tylko na chwilę... niektórzy podziwiają spadającą ze skały wodę,  inni samym widokiem wody się nie zadawalaja i degustują smak wody w lokalnym produkcie słoweńskich browarów.
Na parkingu przepakowanie i o 15.30 startujemy szlakiem Tominskova pot. W opisach przewodnikowych trasa trudna i wymagająca. W rzeczywistości tak źle nie wygląda, ale strome i długie podejścia potrafią każdego zmęczyć.
Planujemy przejść przez Stanicev Dom, licząc na nocleg. Niestety schronisko pełne, więc dalej do Triglavskiego Domu na Kredarici (2515 m npm). Na miejscu jesteśmy ok. 20.30 . W schronisku tłumnie, gwarno i wojskowo, bo wiele osób w mundurach moro, na szczęście to tylko PARTYZANCI!. Miejsc tradycyjnie nie ma, ale gościnny gospodarz znajduje dla nas prycze do spania, za jedyne 10,2 euro.
Rano startujemy jako jedna z pierwszych grup. Pogoda wspaniała, humory dopisują i chociaż plecaki trochę ciążą, raźnie wspinamy się w górę. Po ponad godzinie jesteœmy na szczycie (2864 m n.p.m.). Tam już rozstawiony punkt kontrolny zlotu partyzantów ze zgrzewkami piwa :). Wieje mocno, ale słońce wyrównuje to, co zabiera wiatr. Wpisujemy się do książki wyjść, robimy pamiątkowe zdjęcia, z flagą i pożyczoną do ujęcia zgrzewką piwa.
Dzisiaj schodzimy z Triglava do przełęczy Luknja drogą Bamberska pot. Droga prowadzi na południe, początkowo granią, ale potem schodzimy z kopuły szczytowej na krasowy płaskowyż i dalej przez małą przełączkę na piargi i zalegający śnieg, trochę błądząc w tym miejscu. Droga, zarówno ta na szczyt Triglava, jak i Bamberska pot ma charakter ferraty. Ciekawa, urozmaicona, ale też miejscami trudna i wymagająca. Na przełęczy Luknja (1758 m n.p.m.) kierujemy się w prawo do doliny Vrata i schroniska Aljażlev Dom, gdzie mamy zarezerwowane spanie. Po zejściu z gór robimy typowy biwak nieopodal parkingu: jedzenie, picie i krótkie zaleganie. Potem zakwaterowanie, kąpiel i spanie. W międzyczasie dochodzimy do wniosku, że po tak wyczerpującym dniu należy nam się odpoczynek i następnego dnia jesteśmy nad urokliwym jeziorem Bohinjskim. Plaża i woda - a na końcu krótki rejs motorówką po jeziorze...
Rano żegnamy dolinę Vratę i z Kranjskiej Gory przejeżdżamy Ruska Cesta czyli Ruską Drogą na przełęcz Vrsic (1611 m npm). Stąd zdobywamy Małą Mojstrovkę (2332 m n.p.m.), szczyt może nie najwybitniejszy i niezbyt okazały od południa i wschodu, ale z całkiem pokaźnymi kilkusetmetrowymi ścianami od strony północnej, którędy prowadzi ciekawa i przyjemna ferrata. Po jej pokonaniu, trochę zaśnieżonymi tarasami wchodzimy na grań z fragmentami kominków, aby nią wejść na płaską kopułę szczytu. Piękne widoki i cisza. Czas na krótki odpoczynek, zdjęcia i przypadkowe spotkania. Ponieważ jeszcze dzisiaj chcemy być w domu, więc szybko zbiegamy z powrotem na przełęcz Vrsic.
Trochę szkoda, że to już koniec. Znowu zostaje pewien niedosyt, ale tak już mamy, więc pewnie jeszcze jakiś partyzancki wypad na piękną Słowenię zorganizujemy :).