W słoneczną sobotę wchodzimy w najpiękniejszą, oprócz innych najpiękniejszych, dolinę tatrzańską, w Białą Wodę. Jeszcze doliną Białki dochodzimy, szeroką, bitą drogą do słonecznej polany Biała Woda. Są ławeczki, ujęte źródło wody i piękny widok na całą rodzinę Młynarzy. Wyżej wystaje otoczenie M. Oka. W słońcu srebrzy się Białka, za ścianą lasu słychać gwar zdążających pod Rysy a tuż za wodą, stanowiącą granicę polsko-słowacką, nasze schronisko w Roztoce. Trochę dalej potok Biała Woda przyjmuje Rybi Potok z M.Oka dając Białkę. Mijając potoki z wiszącej doliny Żabich Stawów Białczańskich dochodzimy do Polany pod Wysoką. Jeszcze kilka lat temu widok z tego miejsca na główną grań Tatr i tatrzańskie kolosy w niej tkwiące zapierał dech w piersiach. Ale drzewa coraz wyższe i tylko wierzchołki szczytów można dzisiaj rozróżnić. Z końca polany ścieżka do taternickiego obozowiska, stoją namioty więc widocznie "łojanty" działają. Często bywa tu KW Bielsko-Biała, ale nie ma czasu, żeby tam zaglądać. Kończy się droga , zaczyna ścieżka. Szerokimi zakosami szlak wyprowadza na próg połączonych dolin Kaczej i Litworowej. Z prawej ładny wodospad Kacza Siklawa (słowacki Hviezdoslavov vodopad). W prawo nieznakowana ścieżka przez Kaczą na Żelazne Wrota. Najpierw dnem Doliny Litworowej a potem przez stromy próg do Litworowego Stawu, około 20 m. głębokości. Szukam nad wodą litworu arcydziegiela, bo podobno stąd jego korzenie są najlepsze na litworówkę. Przy szlaku nie widać, może już zebrany a na dalsze patrzenie nie ma czasu, zresztą tu park narodowy!! A patrzeć można na masywy Rumanowego, Ganku, Rysów, Niżnich Rysów. Kolejny stromy próg do polodowcowej doliny ze Zmarzłym Stawem pod Polskim Grzebieniem, kra po stawie już nie pływa a bywa do późnego lata. Pogoda wspaniała, słońce przygrzewa ale to już nie letni upał, to już piękna jesień. Grupa mocno się rozciągnęła, wzdłuż stawu dochodzimy do rozgałęzienie pod Polskim Grzebieniem. Początek szlaku mocno zniszczony, górna część umocniona i w dobry stanie, leżące drewno wskazuje że remont będzie prowadzony. Na przełęczy tłok, dojścia z obu stron. Nienasyceni odwiedzają Małą Wysoką, widoczność doskonała. Obniżamy się, przez płat śniegu dochodzimy do piargów pod Rohatką. Szlak zniszczony, rozdeptany, mozolenie dochodzi się do skałek z łańcuchem i już można zajrzeć do Doliny Staroleśnej (Velka Studena dolina). Widać stawy, których tam trochę jest, i Zbójnicką Chatę. Długie, mozolne, zejście przy zachodzącym słońcu, kozice, pewnie na kolacji i już dochodzimy do chaty. Dołączamy do stołu przy którym nasi pierwsi, tłok na jadalni. Mamy rezerwacje noclegów, jeszcze z początku roku ale robi się zamieszanie przy kwaterowaniu bo w trakcie roku zmienił się cennik. Okazuje się że nocleg bez wyżywienia jest droższy niż ze śniadaniem i kolacją też. Robi się przepychanka z personelem, nie zamawialiśmy wyżywienia tylko nocleg. Nie chcemy ustąpić ale nie mamy wyjścia, nigdzie indziej nie pójdziemy. Na ugodę bierzemy śniadanie i dopłacamy do zebranych pieniędzy po 5 euro. Zresztą śniadanie z napojami okazało się całkiem obfite i nie było narzekań. Kwaterujemy się w dwóch pomieszczeniach na poddaszu, już kiedyś tam nocowaliśmy i wiemy, że od ostatniego stopnia schodów trzeba wchodzić na materace na czworakach, żeby głowy nie uszkodzić. Bywalców nie dziwi, że do ubikacji trzeba wychodzić na zewnątrz i przeważnie jest kolejka, że łazienka to jedna umywalka za zasłonką i najlepiej korzystać na zewnątrz z korytka z wodą bieżącą. Ale można podgrzać posiłki i zagotować wodę. Jeszcze trochę biegania i krzątania, trzeba zużyć przyniesioną żywność i napoje i zapadamy w sen.
Niedziela budzi się słoneczna, mamy luz bo w planie tylko zejście do Smokowca, na inne plany nie wystarczy czasu. Nieśpieszne śniadanie, pakowanie, formalności z obsługą, zdjęcia i zejście. Jest czas na rozkoszowanie się pięknym, jesiennym już chyba dniem, opalanie się, obejrzenie Smokowca i inne zajęcia. Mikrobus czeka, zatrzymujemy się w Podspadach na posiłki i późnym popołudnio-wieczorem (tłok na trasie) wracamy do Bielska.