Inne Galerie

SUDETY 01- 04.05.2013

Razem zdobywamy Koronę Gór Polski tj. najwyższe szczyty wszystkich pasm górskich. Część wschodnią już zaliczyłyśmy, pozostała część zachodnia. W Sudetach jest 15 pasm, kilka z nich zdobyłyśmy w poprzednich latach.  W długi majowy weekend postanowiłyśmy to kontynuować i zrobiłyśmy sobie czterodniowy wypad razem z naszymi  koleżankami: Olą i Agatą.
01.05.2013 r.
Ruszamy z Ustronia o godz. 7. Początkowo planowałyśmy wejść na Kłodzką Górę, z którą "mamy porachunki" sprzed trzech lat.  Oznaczenia szlaków w Sudetach pozostawiają WIELE do życzenia i wtedy po prostu nie mogłyśmy odnaleźć szczytu, zwłaszcza, że pogoda była paskudna - mgła i deszcz. I chyba jakieś fatum wisi na tym szczytem,  bo i tym razem aura nam nie sprzyjała, toteż zweryfikowałyśmy swoje plany
i pojechałyśmy do Kłodzka "poszwendać się" po mieście. Widzimy z zewnątrz XVI wieczną bastionową twierdzę, ratusz i gotycki most na Młynówce, który stylistycznie powiązany jest z mostem Karola w Pradze.
Z Kłodzka jedziemy do Barda. Z Góry Kalwarii rozciąga się jeden z piękniejszych widoków na Nysę Kłodzką - tak piszą w przewodnikach :-)  Nam pozostaje tylko zawierzyć słowu pisanemu, ponieważ we mgle niewiele możemy dostrzec, ale nie narzekamy, bo przynajmniej nie pada.
W Bardzie przechodzimy jeszcze przez kamienny most na Nysie Kłodzkiej z XV wieku.
Kolejne punkty programu to Srebrna Góra oraz Wielka Sowa. Twierdzę składającą się
z sześciu fortów i kilku bastionów zwiedzamy w totalnej mgle :-(  co też ma swój urok, bo dodaje pewnej tajemniczości.
Wielka Sowa (1015 m npm) - najwyższy szczyt Gór Sowich. Zostawiamy auto na przełęczy Sokoła o godz. 17.50. Według mapy mamy około godziny na szczyt. Musimy zdążyć przed zamknięciem wieży widokowej, żeby dostać pieczątki do naszych książeczek KGP. Jeden z napotkanych turystów po zlustrowaniu Nas od stóp do głów oznajmia, iż na szczyt dojdziemy dopiero za jakieś 2 godziny, czym nas lekko zdenerwował i poniekąd wjechał na ambicję, więc przyśpieszamy kroku i już o godzinie 18.40 stajemy pod wieżą. Przybijamy pieczątki, robimy pamiątkowe zdjęcia i wracamy do samochodu tą samą trasą. Z przełęczy jedziemy bezpośrednio do Piechowic (dzielnica Jeleniej Góry), gdzie mamy zarezerwowane noclegi.
02.05.2013
Ze względu na prognozę pogody, zmieniamy przygotowany plan. Odwiedzimy dwa kraje: Niemcy oraz Czechy. Pierwszy cel to Zgorzelec, a może bardziej jego niemiecka część, czyli Görlitz. Zwiedzamy stare miasto, które robi na Nas niesamowite wrażenie. Wychodzimy też  na wieżę ratuszową z niemieckim przewodnikiem. Tu dziękujemy Oli, która była naszym tłumaczem. Spisała się super :-). Z Görlitz jedziemy do Czech,
a dokładnie do Frýdlantu w celu zwiedzenia gotyckiego zamku, przebudowanego na styl renesansowego pałacu. Decydujemy się na zwiedzanie wnętrz, czego nie żałujemy, choć dosyć długo to trwało. Tego dnia jedziemy również do zamku Czocha, położonego
w miejscowości Sucha, nad Zalewem Leśniańskim. By wczuć się jeszcze bardziej
w klimat, fundujemy sobie obiad w zamkowej restauracji.
03.05.2013
Rano mgła, zimno (+5° C), ale plan planem,  więc trzeba realizować. Przez Szklarską Porębę docieramy do Jakuszyc, skąd startujemy na Wysoką Kopę (1126 m npm) - najwyższy szczyt Gór Izerskich. W lesie oraz częściowo na szlaku leżał jeszcze śnieg.  W niezbyt korzystnych warunkach (czytaj: błoto, deszcz, zero widoków) szukamy zejścia ze szlaku by zdobyć szczyt. Dzięki pomocy napotkanych turystów, znajdujemy właściwą ścieżkę i po około 30 minutach zaliczamy kolejny szczyt do naszej korony. W drodze powrotnej przechodzimy przez nieczynną kopalnię "Stanisław", gdzie szukamy kwarcu. Niestety znajdujemy jedynie ciekawe okazy kamieni. Następny cel to Wodospad Kamieńczyka - najwyższy wodospad w polskich Sudetach, który spada trzema kaskadami z wysokości 27 m. Deszcz pada dość mocno, więc z parasolami docieramy do kasy biletowej. I tu nasze zdziwienie - przy takiej pogodzie jest spora kolejka, ale to w końcu długi weekend. W kaskach docieramy do celu, który robi duże wrażenie ze względu na ilość spadającej wody i otoczenie wysokich skał. Przemoczone jedziemy dalej. Tym razem dziewczyny odpuściły i tylko w dwójkę zaliczamy  Skopiec (724 m npm) - najwyższy szczyt Gór Kaczawskich. Zdobywając kolejne sudeckie szczyty za każdym razem dziękujemy za oznakowanie szlaków w Beskidach. W Sudetach osiągnięcie szczytu często jest jak szukanie igły w stogu
siana :-)
Dzień kończymy zwiedzając Jelenią Górę - w deszczu rzecz jasna.
04.05.2013
Ostatni dzień różnił się od pozostałych. Rano przywitało Nas błękitne niebo oraz słońce. Wcześnie,  bo już o 6.30 wchodzimy na miejscowe (tj. piechowickie) Bobrowe Skały (634 m npm), a następnie pakujemy się i wracamy do domu... Ooo,  nie tak szybko!!! Cały dzień przeznaczamy na podziwianie Rudaw Janowickich.  A jest co oglądać i zwiedzać. Pierwszy punkt to pałac w Łomnicy oraz w Wojanowie, gdzie dodatkowo fundujemy sobie przepyszną kawę i ciasto makowe. Kolejny punkt to ruiny zamku Bolczów oraz kolorowe jeziorka (czerwone, błękitne oraz zielone). Ostatnim celem tego dnia jest Skalnik (945 m npm).  Znowu oznaczenie trasy oraz szczytu jest ciekawe, ale najważniejsze, że odnajdujemy najwyższy szczyt Rudaw Janowickich,  po drodze wdrapując się na punkt widokowy na Małej Ostrej.  Po tak dobrze spędzonym dniu obieramy kierunek do domu i około godziny 23 jesteśmy na miejscu.

                                                                                                                      ANIA I EWA