V Złaz nocny, 15 - 16.06.2013
Na co komu potrzebne chodzenie nocą po górach ?
Bo nocą góry są inne. Inne niż rano, w południe, wieczorem.
Kto niespodzianie zostaje nocą w górach nieprzygotowany ,może być zaskoczony.
Widoczność tylko w kręgu własnego światła, mało punktów orientacyjnych, inne odczucie czasu i przestrzeni, niewiadomo co za plecami, dokucza latające robactwo . to w nocy.
Czy sprawdzi się latarka, czy sprawdzi się moja "psyche", co może być potrzebne w takich okolicznościach?
Czy nie lepiej przeżyć to wszystko w sposób świadomy, zaplanowany, w gronie przyjaciół czy znajomych?
Po raz kolejny przeżyliśmy to na piątym nocnym przejściu, znowu w Beskidzie Żywieckim. Było trochę inaczej niż poprzednio. W sobotę ostatnim dostępnym pociągiem do Zwardonia dojechaliśmy do Węgierskiej Górki. Iza rozdaje rajdowe odznaki i przed północą dwanaście osób rusza przez Żabnicę w góry. Szczekały psy w obejściach, mieszkańcy na balkonach komentowali że to pewnie Cyganie idą, ale po godzinie byliśmy już dalej od zabudowań. Ciepła, prawie letnia noc, rozgwieżdżone niebo, wokół miliony świateł w dolinach i na górach. Nie śpiesząc się podchodzimy pod Prusów i stromo na Halę Boraczą. Oświetlone okno jadalni świadczy, że schronisko na nas czeka. Sympatyczny "chatar" pan Jasiu serwuje herbatę i opowiada o sąsiadach, o okolicy. Czas miło płynie ale wynosimy się żeby nie zakłócać spokoju gości schroniska. Zmieniają się kolory szlaków: niebieski, zielony, czarny, żółty i niebo szarzeje kiedy dochodzimy na Halę Redykalną. Otulone porannymi mgłami górskie olbrzymy śpią, w dolinach słabnące światełka budzących się miejsc. Na wschodzie niestety chmury i słońce pokaże się dopiero wysoko nad horyzontem. Na Lipowskiej jeszcze śpią, do otwarcia schroniska prawie godzina więc część grupy idzie na Rysiankę. Wojtek ożywia wygasłe ognisko i w cieple i dymie chroniącym od komarów odpoczywamy. W schronisku pięć osób decyduje się sprawdzić swoją wiedzę w tradycyjnym konkursie turystycznym. Pytania przygotowane przez Wojtka sprawiają pewne problemy ale i tak konkurs wygrywa Leszek. Jeszcze zwyczajowy posiłek - danie barowe i czas do domu, czas. Schodzimy różnymi drogami i do różnych stacji kolejowych ale tym samym pociągiem około niedzielnego południa docieramy do domów.