Łukiem Karpat przez Bieszczady Wschodnie, 26 - 27.08.2017
Prawie każdy szanujący sie turysta chciałby być na najwyższym wierzchołku danego pasma czy grupy górskiej. Kiedy więc zdarzyła sie okazja wejścia z grupą na najwyższy wierzchołek Bieszczadów, Pikuj, z wysokością 1408 m. n.p.m., poszedłem. Ale tytułem wstępu: łuk Karpat to prawie 1300 km i dla lepszej orientacji został podzielony na Karpaty Zachodnie, Wschodnie i Południowe. Zachodnie od Wschodnich dzieli niepozorna przełęcz Łupkowska, Wschodnie od Południowych przełęcz Predal. W Karpatach Wschodnich leżą m. in. Bieszczady. Też duże, więc przełęcze w głównym grzbiecie Karpat dzielą je na Zachodnie, między przełęczą Łupkowską a Użocką - najwyższa Tarnica, środkowe od Użockiej do przełęczy Tucholskiej - Pikuj najwyższy do 1402 m. a od Tucholskiej do przełęczy Wyszkowskiej Beskidy Wschodnie z najwyższą Czorną Repą.
Przejście pasmem Pikuja zostało podzielone na dwa dni. Pierwszego grupa została przewieziona dokładnie na przełęcz Użocką, wysoką na 853 m. Tu, przy dobrej drodze jezdnej od Turki do Użgorodu, pomnik upamiętniający Strzelców Siczowych, jednej z regularnych formacji armii Ukraińskiej Republiki Ludowej w 1917 - 1918 r. Widok na Sianki, dawne uzdrowisko, podzielone Sanem i granicą państwową na część polska i ukraińską. Widać graniczny Kińczyk Bukowski i pomniejsze wzniesienia. Ruszamy początkowo przez las wychodząc przez rozległe łąki i dalej przez kolejne wierzchołki, Perejbę, przełęcz Kut, Drohobycki Kamień na najwyższą tego dnia Starostynę 1229 m. Przepiękne, rozległe widoki na nasze Bieszczady na północny zachód i Ostrą Horę i Połoninę Równą na południu. Zejście na wysoką i ważną przełęcz, Ruski Put, z wysokim, białym krzyżem i niżej przez wieś Libuchora. Różna zabudowa, od bardzo prymitywnych do standartowych obiektów, dwie cerkwie jak prawie w każdej ukraińskiej wsi (greckokatolicka i prawosławna) i po 9 godzinach przejścia dochodzimy do "magazinu", w którym również napoje i gdzie czeka autokar. Jeszcze długi przejazd drogą przypominającą rozorane pole, później lepszą docieramy do Wołowca, turystycznej miejscowości o statusie "osada typu miejskiego". Kilka moteli, dużo sklepów i porządny, duży hotel gdzie jemy obiadokolację z nieodłączną kaszą gryczaną i zalegamy na odpoczynek. Po śniadaniu przejazd do Latorki, skąd długie podejście na ten najwyższy, wyodrębniony z otoczenia, Pikuj. Początkowo przez las, później łąki i rozległy teren, wąska ścieżka przez uciążliwe jałowce, strome podejście i jest, betonowy obelisk obdarty z tabliczek i informacji. Jeszcze dwa krzyże, jakby symbolizujące dwa wyznania i podobno nowość, postać Chrystusa. Dużo ludzi, ktoś prowadzący grupę ukraińską z patosem deklamuje jakieś wiersze a nam zapiera przysłowiowy "dech w piersiach", takie widoki. Z hałaśliwego wierzchołka schodzimy na przepiękną połoninę Szerdowską z wychodniami skalnymi i na Nondag, gdzie wychodnie tworzą tak malowniczy krajobraz, że nie sposób się nie zatrzymać, posiedzieć, zrobić kolejne ujęcia, pokontemplować. Jeszcze Prypir i trawersem Ostrego Wierchu, przez Husniański Menczył schodzimy do Wyżnego Husnego. Stoi nasz autokar ale my najpierw do gospodarstwa agroturystycznego "Bojkowska chata" na obiad. Tu jeszcze są Bojkowie, których nie ma już w naszych Bieszczadach. Na przystawkę słonina z kiszonym ogórkiem, potem pyszny barszcz ukraiński i kasza. W jadalni na ścianach napisy, płaskorzeźby, nawet Ostatnia Wieczerza z ukraińskimi elementami. Czysto, schludnie, gospodarze oprowadzają po części sypialnej na 25 osób i zapraszają na święta, Nowy Rok i inne okazje. Może warto pomyśleć o skorzystaniu z zaproszenia, zwłaszcza że droga, którą wyjeżdżamy do granicy jest w miarę przejezdna. Może. I na tym kończy się mój kolejny pobyt u sąsiadów.