Różnymi drogami i z różnych stron szliśmy do Stefanki na Koziej Górze nie wiedząc, jakie będzie zainteresowanie wspólnym kolędowaniem. A tu niespodzianka! Urocze panie z UTW, zachęcone przez nasze urocze klubowe koleżanki, już tworzyły świąteczną atmosferę. Stoły zastawione jadłem i napitkiem jak na najlepszych przyjęciach. W miarę konsumpcji atmosfera się rozkręcała, a kiedy niezastąpiony Adam ujawnił swoja niespodziankę - instrument klawiszowy, to się zaczęło. Wszystkie kolędy, nawet te mniej znane, z pomocą solistów zostały wyśpiewane. A jeszcze inne popularne piosenki, a jeszcze żarty i opowiadania i trochę tańców... Ale przyszła pora na pożegnanie schroniska i gospodarzy i powroty, czasami niełatwe a nawet trudne, bo ślisko na drogach. Tak bywa raz do roku?