Jura, 15 - 16. 08. 2015
Jeśli Roman zaproponuje przygodę i zorganizuje, naprawdę warto skorzystać.
Pewnie nie wiedzielibyśmy, że w niedalekim Jaworznie, na dużym terenie dawnego kamieniołomu wapieni Sadowa Góra, powstał bardzo ładny i ciekawy Ośrodek Edukacji Ekologiczno - Geologicznej GEOsfera. Dużo tablic ilustracyjnych na ścieżkach spacerowych informujących o różnych okresach i zjawiskach w dziejach ziemi, szpalery roślin i krzewów z opisami, jezioro z modelami płazów i gadów i plażą wypoczynkową, skalne ściany. Ośrodek ciągle w rozbudowie, godny polecenia na ciekawy pobyt.
Romek prowadzi, najpierw do Skarżyc, gdzie Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej z jej cudownym obrazem a później pod jedną z największych i najciekawszych atrakcji Jury , Wielki Okiennik. Podziwiamy 50 -metrowe piony, 7- metrowe korytarze 5- metrowej średnicy i to co piękne wokół. Wielka skała ma bogatą przeszłość historyczną, co powoduje spore zainteresowanie tym miejscem.
Poruszamy się dalej i wczesnym popołudniem dwa auta z ośmioma osobami : Jasią, Kasią, Ulą, Basią, Gosią, Romkiem, Jurkiem i piszącym to, zajeżdżają na znane Jasi i Romkowi pole namiotowe w Rzędkowicach. Miły obiekt, sporo pojazdów i namiotów a za chwilę i naszych pięć rozstawiło się w ustronnym miejscu. Chwila relaksu, posiłek, kompletowanie sprzętu i Romek zarządza wyjście. Idziemy pod widoczne z daleka skałki rzędkowickie, dochodzimy pod Turnię Zegarową. Widać trochę napięcia u pań, które po raz pierwszy ale Romek, jak zawsze, zakłada stanowisko i spokojnie pomaga założyć co trzeba, wyjaśnia jak i co trzeba, asekuruje, nie poucza bez potrzeby, nie stresuje. Panie, biegłe w działaniach na ściankach i tutaj dają sobie doskonale radę. Jurek, co to sam nie takie rzeczy robił, zadowolony z córek, mama jeszcze trochę poczeka. Drogi trójkowe, miejscami podobno 4+, są przechodzone po kilka razy, ze zjazdami. Ciemne chmury i coraz bliższe grzmoty powodują powrót pod namioty. Bliskie lokale nieczynne, ważne święto, więc jedziemy do centrum na zakupy, po niezbędne napoje i co potrzeba. Jednak pada więc gromadzimy się pod zadaszeniem i spokojnie, leniwie, gadu -gadu, z przegryzaniem i popijaniem. Ktoś rozpala ognisko, my się dokładamy bo jaki to biwak bez ogniska i śpiewu. Przerabiamy wysłużony, klubowy śpiewnik no i trzeba odpocząć. W nocy burza i mocny opad ale ranek znowu ciepły. Namioty do suszenia, śniadanie, sprzęt i powrót na skałki. Mocny wiatr i ciemne chmury zwiastują opady więc wczesnym popołudniem zwijanie, pakowanie i wyjazd. Większe auto jedzie swoją drogą, z Romkiem szukamy gastronomii a po drodze pobyt w wspaniale odbudowanym przez prywatnego inwestora zamku w Bobolicach i trochę gorzej się mającym zamku w Mirowie. Wreszcie coś jemy i spokojnie do Bielska. Na te dwa dni, jak zwykle u Romka, wszystko zaplanowane, przemyślane, wykonane, społecznie, z zaangażowaniem. Ja osobiście bardzo dziękuję, pozostali też serdecznie dziękowali. Romku, może znowu będziesz chciał ?