Gross Venediger - Wysokie Taury 2- 5 sierpień 2013
Szczyt już parę lat temu zaplanowany, czekał w odłożonej przegródce na realizację. Miał być pierwszy przed jego większym i dostojnym bratem Glocknerem, ale życie to nie tylko "nieustające pasmo sukcesów", ale również nieoczekiwane zwroty, więc bierzmy życie jakie jest :-).
Trasa tradycyjna." dzienny" przejazd z Bielska do Hinterbichl na kamping. Załoga Marek z Kasią i Ja z Agnieszką. Rano wyjście doliną Dorfertal a potem w górę do schroniska Defreggerhaus 2963 m npm, gdzie czeka zarezerwowany pokój. Ponad 1400 m przewyższenia. Przed dojściem do schroniska Johannishutte pojawia się sylwetka Wenecjanina, przed nim grzbiet HoheAderl i Rainerhorn po prawej.
Jeszcze po południu rekonesans do miejsca zejścia ze skał na lodowiec. Wieczorem prysznic w zimnej wodzie z lodowca, tradycyjna alpejska kolacja w schronisku, piwo, i przygotowania na jutrzejszy dzień.
Rano pobudka o 4 rano i ok. 5 wyjście w świetle czołówek. Wydaje się , że pierwsi na szlaku.. Na lodowcu wiążemy się liną i spokojnie wkraczamy na białe pole lodowca Mullwitzkees. Wstaje świt i zapowiada się upalny dzień. Podejście dużo dłuższe niż przy Glocku, ale niemęczące. Dopiero jak wychodzimy na duże plato na przełęczy słońce zaczyna już nam trochę przeszkadzać. Pod białym przed wierzchołkiem mijamy się ze schodzącym już z góry czwórkowym zespołem; musieli więc wyjść sporo przed nami.
Wiemy wcześniej, że wisienka na naszym torcie to kilkudziesięciometrowa lodowa grań prowadząca na główny wierzchołek i rzeczywiście wkrótce już ją widzimy. Wydłużamy łączące nas odcinki liny i jeden po drugim, asekurując się czekanem i kijkiem przechodzimy pod charakterystyczny krzyż na Wielkiego Wenecjanina 3676 m npm. Pogoda piękna, widoki rozległe. W oddali majestatyczny Grossgrockner i wracają wspomnienia z zeszłego roku.
Ze szczytu obserwujemy charakterystyczne dla takich szczytów "tramwaje" wychodzących z trzech różnych kierunków turystów. Nie bawimy długo na szczycie i wracamy tą samą drogą do schroniska. Pakujemy rzeczy i schodzimy na kamping. Kąpiel, własnoręcznie ugotowany obiad, wieczorny spacer i smakowanie lokalnego piwa :-). Rano wyjazd i powrót do domu przez alpenstrasse. Kolejny wypad w Wysokie Taury zaliczony, a w przegródce już pokazuje się niedoszłe z maja Corne Grando, kolejne "pasmo nieustających sukcesów" ;-).