Gerlach, 13.03.2011
Póki zima jeszcze trzyma to korzystamy. Padł kolejny, i to najwyższy, wierzchołek tatrzański, w warunkach zimowych.
Trójka z KTW: Zbyszek, Marek, Łukasz i sympatyzujący Rysiek w towarzystwie przewodników, w dobrym stylu, dokonała tego.
W załączeniu zdjęcia i relacja Zbyszka.
Z wizytą u Króla Tatr, czyli Gerlacha
Jeśli chodzi się po Tatrach to wypada raz na jakiś czas udać się na audiencję do ich Króla.
W związku z tym w ubiegłą sobotę w czwórkę, jako ochotnicy z KTW wyruszamy do Tatrzańskiej Polanki, by stanąć przed Jego obliczem.
Z parkingu wyruszamy zielonym szlakiem w kierunku Śląskiego Domu. Chociaż na dole już czuć wiosnę, to powyżej skrzyżowania szlaków na Wielickim Moście (1304 m) zima w pełni.
Do Hotelu docieramy ok.17. Po remoncie, wewnątrz okazała recepcja, obok zainstalowali windy, w pokojach też bogato. Trudno uwierzyć że jest się w wysokich górach.
Zajmujemy 2 pokoje, schodzimy na kolację, a potem wypoczywamy pilnowani przez dwa golden retrievery wylegujące się w wejściu.
Rano przed godz. 7 spotkanie z przewodnikami, uzupełniamy brakujący sprzęt i wymarsz czerwonym szlakiem w kierunku Doliny Batyżowieckiej. Przy Batyżowieckim Stawie schodzimy ze szlaku i prawą stroną podchodzimy w kierunku Batyżowieckiego Żlebu.
Pod jedną ze skał zostawiamy zbędne bagaże. Pogoda jest dobra tylko wieje wiatr. Widoki na otoczenie Doliny piękne. Po lewej stronie Kończysta , na wprost Batyżowiecki Szczyt, przed nim niższy Kościołek, natomiast prawa strona to cały masyw Gerlachu.
Chowając się przed wiatrem za wielkim głazem, ubieramy raki i sprzęt wspinaczkowy,
i podchodzimy pod ścianę Batyżowieckiej Próby. Tutaj zostawiamy kijki, wiążemy się liną w dwa zespoły i rozpoczynamy wspinaczkę. Po pokonaniu trudności Batyżowieckiej Próby dochodzimy do Batyżowieckiego Żlebu. Tutaj śniegu jest więcej, nachylenie w granicach
45 stopni , idziemy wolniej. Przed nami wysoko widać samotnego wspinacza, za nami pnie się w górę jeszcze tylko jeden zespół. W połowie długości żlebu pierwsze oznaki zmęczenia, schodzimy pod skały na odpoczynek i dalej w górę. Po dotarciu do przełęczy skręcamy w lewo i stromą, oblodzoną rynną przy wzmagającym się wietrze wdrapujemy się na szczyt. Na zegarku jest parę minut po 11.
Monarcha nie jest dzisiaj gościnny, wita nas silnymi podmuchami wiatru jakby chciał nas stamtąd zrzucić. Może to przez to, że dzisiaj jest trzynastego?
Trzymając się metalowego krzyża robimy pamiątkowe zdjęcia, rzut oka na panoramę i szybko stromą rynną opuszczamy się w dół do przełęczy i żlebu, gdzie jest trochę spokojniej.
Na skraju żlebu, na skałkach robimy przerwę. Posilamy się i zachwycamy widokami.
Odprężeni schodzimy nad górną krawędź Batyżowieckiej Próby. Jest okazja by zrobić więcej zdjęć, więc spokojnie pokonujemy ścianę i docieramy bezpiecznie do jej podnóża.
Zwijamy liny i schodzimy pod znany już głaz, gdzie zdejmujemy sprzęt i raki.
Dziękujemy i gratulujemy sobie wzajemnie, robimy pamiątkowe zdjęcia i zadowoleni opuszczamy się w kierunku stawu. Po drodze odnajdujemy pozostawione bagaże i wydeptaną ścieżką Tatrzańskiej Magistrali docieramy do rozwidlenia szlaków za Suchym Wierchem. Tutaj żegnamy się z przewodnikami i żółtym szlakiem skracamy sobie drogę do Tatrzańskiej Polanki.
Do domu wracamy tą samą drogą , tzn. przez Jurgów i Krowiarki.
Zbyszek