Czerwone Wierchy, 12.07.2009.
Wyjeżdżamy o godzinie 5.00, ponad 20 osób, rześki poranek, dobre nastroje. Pomykamy przez Żywiec i na Krowiarki. Droga przez Czarny Dunajec oficjalnie zamknięta ale Krzysiek twierdzi że przejeżdżał nią niedawno i dało się. Krzych to wiarygodna firma więc nie stosujemy się do objazdu. No i nawierzchnia nowa, dwa nowe mosty całkiem przejezdne, żadnych utrudnień a zaoszczędziliśmy na czasie i kilometrach. Krótka odprawa na Zahradziskach i do góry. Słonecznie, na szczęście niegroźne chmury co jakiś czas przysłaniają słoneczko. Postoje, odpoczynki, odsłaniają się piękne widoki, na razie na część zachodnią. Ukwiecone hale przypominają że idziemy po podłożu wapiennym, zasadowym, gdzie ciepłolubne rośliny pokazują cały swój urok. Jeszcze skalna, krystaliczna czapa pod Ciemniakiem i już na grzbiecie. Odżywają wspomnienia zimowego wejścia z 8 marca, kiedy warunki były tak trudne, że zawróciliśmy, dziś nawet trudno powiedzieć z którego miejsca dokładnie. Wspaniały widok na wszystkie strony, delektujemy się nazwami szczytów, przełęczy, dolin, większość znana bo tam się było, przechodziło, a tam się jeszcze będzie. Mijamy wierzchołki, na Małołączniaku zagęszczenie, z Kopy na Przełęcz pod Kopą, widać schronisko i mozolne zejście na Kondratową. Siadamy na zewnątrz, nawadniamy się ale krótko, żeby w Zakopanem jeszcze się posilić. Na wszystko wystarczyło czasu i przy pięknej pogodzie, tą samą droga wracamy do domu.