Inne Galerie
Biwak zimowy na Pilsku, 21 - 22.02.2015
A mówili "Będzie wiało" - "Holny duje". No i wiało. I mroziło. I pięknie było. Od Romka można się uczyć zimowego biwakowania w górach. Na swoich skiturach i plecach trochę wywiózł i trochę wyniósł swój namiot z osprzętem, do którego mnie zaprosił. Nasz namiot i Piotra i jeszcze trochę znajomej dwójki to wszystko, co tej nocy było żywe na Pilsku. Platformę wykopaliśmy pod zaśnieżoną kosówką, słońce już dogasało, kiedy namiot był obsypany i około godziny osiemnastej można było wejść do śpiworów. Towarzyskie rozmowy, słuchanie radia, zajęło trochę czasu a potem sny, przerywane łomotem wiatru. Wygwieżdżone niebo i chudziutki księżyc dodawały uroku tej nocy. Z zewnątrz namiot wyglądał jak punkt orientacyjny, bo całą noc świeciła się czołówka. Na wypadek, gdyby ktoś chciał nas odwiedzić, żeby nas znalazł na tym dużym Pilsku. Ale odwiedziny były dopiero przy wschodzie słońca, kiedy Romka córka nocą przywędrowała od Glinnego. Słońce wstawało trochę przymglone, Babia od razu pokazała, kto tu jest największy. Przy ołtarzu, pod krzyżem, podtrzymując tradycję biwakową, odśpiewaliśmy wszystkie zwrotki "Kiedy ranne wstają zorze ." i trzeba było się zbierać, bo wiatr wcale nie ustawał w swojej dokuczliwości. Rodzinna dwójka sprawnie zwinęła, poskładała i upakowała co trzeba było. Oni na nartach, ja w rakach, sprawnie ześlizgnęliśmy się do schroniska w tłum, który od rana używał wszystkich wyciągów w okolicy. Zejścia, zjazdy, aż do parkingu, gdzie głodny zimowych wrażeń tłum kłębił się między pojazdami i tak się skończyła jeszcze jedna przygoda. Niezapomniana, jak wiele innych, a ci co nie byli na pewno żałują.