Banikov 2178 m npm, 27 styczeń 2013 r.
My też przecieraliśmy... :-)
Czas rozpocząć sezon tatrzański 2013, więc skuszeni optymistycznymi prognozami pogody postanawiamy wyruszyć w Słowackie Tatry Zachodnie.
Wyjazd z Bielska 3.15.
Ekipa: oprócz nas - Darek (kolega z Glocka) i Jasiu.
Ze względu na wczesną godzinę dojazdu na parking, startujemy z włączonymi czołówkami. Niestety żółty szlak z parkingu w Spalonej Dolinie był przetarty tylko do Rohackiego Wodospadu, który postanawiamy zaliczyć w drodze powrotnej. Od tego momentu sami musimy przecierać drogę. Większość trasy szliśmy zgodnie ze znakami, ale zdarzały się chwile, w których trzeba było kluczyć po lesie, żeby ponownie trafić na właściwą ścieżkę. Pogoda początkowo była świetna, błękitne niebo z niewielką ilością chmur, lekki wiatr, który niestety wzmógł się już podczas podchodzenia na Banikowską Przełęcz.
Na ostatnim, najbardziej stromym odcinku przed przełęczą zakładamy raki, a za chwilę wyciągamy również czekany.
Wejście na szczyt nie sprawiło nam większego problemu. Było w miarę bezpiecznie. A widoki na każdą stronę wspaniałe. I te tłumy turystów... cztery osoby, czyli my :-)
Po jakimś czasie pogoda zaczęła się załamywać, więc postanowiliśmy czym prędzej stamtąd zmykać. Na przełęczy weryfikujemy nasze wcześniejsze plany i postanawiamy wracać na parking tą samą drogą. Wiatr już zdążył zasypać nasze ślady :-)
Podeszliśmy jeszcze do Rohackiego Wodospadu lub może właściwie Rohackiego Lodospadu, który o tej porze roku prezentuje się niesamowicie.
To była krótka, ale bardzo intensywna wycieczka.
Ania i Ewa