Babia Góra, 25.03.2012
Może by na Babią, jeszcze raz? Dała się namówić Halina z najbliższymi i wygodnym miniwanem pojechaliśmy na Krowiarki. Tam zupełnie niespodziewanie spotykamy Leszka z dwoma jego kolegami, którzy też na Babią. Na parkingu sporo aut bo przedpołudnie dość słoneczne. Zrobiła się sympatyczna prawie reprezentacja KTW więc ruszamy. Zakładamy raki, bo może jeszcze nie wszystkie lody puściły. Z Sokolicy jeszcze dalekie widoki ale mało sympatyczne chmury się pojawiły. No i wystarczyła chwila i już inaczej. Zaczęło wiać z siłą prawie jak owej soboty w styczniu. Kijki fruwają w powietrzu, północny wiatr nas przestawia i zapiera przysłowiowy dech w piersiach, widoczność ograniczona ale ślad wyraźny. Z ulgą chronimy się za murkiem na Diablaku. Do zdjęć trzeba się trzymać słupka z tabliczkami bo można pofrunąć. Posilamy się w pozycji chroniącej i... już wiemy że znowu było warto bo nagle jest i słońce, błękit nieba i widoczność na wszystkie strony. Jeszcze zdjęcia w pełnym oświetleniu i schodzimy bo wiatr nie słabnie ale to już sama przyjemność. Na Markowych większość osób przed schroniskiem wystawia się na słońce, my chwilę na konsumpcji wewnątrz i też na ławeczki od południa. Relaksujemy się, jest miło ale wracać trzeba. Rozdeptanym górnym płajem wracamy na parking i dziękując sobie za udane wejście wracamy do domu.