Dolina Pięciu Stawów Polskich, 18 - 19.04.2009
12 osób, pełnych niedosytu po Słowacji, znowu pojechało do Pięciu Stawów, tym razem naszych.
Prognozy zapowiadały pogodę zmienną na pierwszy dzień, co się nie do końca sprawdziło. Tradycyjną trasą przez Zbójecką Górę dotarliśmy do Zakopanego, gdzie na strzeżonym parkingu zostały auta a my, trzęsąc się w busiku na wybojach, dotarliśmy na Palenicę. Od dłuższego czasu droga w głąb gór, z powodu obrywu na drodze jezdnej, prowadzi wewnętrzną dróżką TPN, zwykle zamkniętą dla turystów. Ma to taką dobrą stronę, że odwiedza się schronisko w Roztoce, zwykle pomijane przez tłumy pędzące do M. Oka.
Po postoju w Roztoce zaśnieżoną doliną poszliśmy "ku Stawom". Odświeżył nas lekki deszczyk ale później, przy pięknej pogodzie, stromym zimowym podejściem zdążaliśmy do schroniska. Wojtek męczył rakiety a niespożyte koleżanki, Ewa, Ania i Basia, postanowiły odwiedzić Siklawę. Z późniejszych opowiadań i zdjęć widać, że nie było lekko. W schronisku spory ruch, dużo narciarzy, sporą grupę przyprowadził znany też z mediów a i osobiście też, ratownik TOPR pan Adam Marasek, długoletni zastępca Naczelnika.
Kwaterujemy się, posilamy i idziemy rozeznać sytuację. Jest pierwszy stopień zagrożenia lawinowego a sytuacja wydaje się stabilna. Dużo śladów w różnych kierunkach i sporo wędrujących .
Wieczorem, wspólnie, świętowaliśmy urodziny wszystkich członków wycieczki, którzy obchodzą taką uroczystość w pierwszym półroczu tego roku. Drugie półrocze zostawiliśmy na inną okazję. Było trochę roboty ale wydaje się to dobrą metodą żeby grupowo a nie rozdrabniać się. Ewentualnie, gdyby była okazja, zawsze można to powtórzyć.
Ranek powitał nas pięknie. Zachłanni świtem pobiegli na wschód i pstrykali, pstrykali.
Różne propozycje na drugi dzień i męska decyzja - na Kozi. Zbędny bagaż zostawiamy w schronisku i 10 osób rusza żwawo po przymarzniętym śniegu. W pełnym słońcu, miejscami zapadając się, wzdłuż letniego szlaku, 6 osób dotarło na wierzchołek. Po drodze i ze szczytu widoki zapierające przysłowiowy dech w piersiach, przez wszystkie najwyższe wzniesienia od Łomnicy przez Lodowy, Gierlach, nasze najwyższe, Hruby z granią, czubek Krywania i zachodnie. Chciałoby się leżeć i patrzeć.
W zejściu, z nagrzanego stoku, zsuwa się "strumień" śniegu, co trochę wystraszyło niektóre koleżanki. Ciągle przy pięknej pogodzie i w dobrych nastrojach wracamy do aut i do Bielska.