SŁOWACJA, Dolina Pięciu Stawów Spiskich, 21 - 22.03.2009.
Przed wyjazdem chwile wahania - czy nie odwołać.
Zaliczka na noclegi wpłacona, miejsca zarezerwowane ale w całych Tatrach i nie tylko w Tatrach czwarty stopień zagrożenia lawinowego w pięciostopniowej skali. Na zmianę z Basią dzwonimy do Chaty Teryego z pytaniami czy da się dojść i co z tymi lawinami. Miro odpowiada spokojnie, że ludzie do schroniska dochodzą a lawiny zawsze w zimie bywają.
Więc jedziemy, 20 osób, pięć aut i tradycyjne postoje na Zbójeckiej Górze, w Podspadach i parking w Starym Smokowcu za Grand Hotelem. Kolejka na Hrebieniok, po naszemu Siodełko, na szczęście ruszyła i za chwilę jesteśmy prawie 300 m. wyżej.
Sporo ludzi idzie w kierunku Chaty Zamkovskiego, my też i postój, jadło i napoje.
Dalej już mniej ludzi na szlaku, gęsta mgła, za to pokazuje się kozica, nie peszy się z powodu nas a nawet jakby pozowała do zdjęć. Droga przez Łomnicki Ogród jak to zimą, nie trudna, z prawej stoki grani Łomnicy tylko że na próg Pięciu Stawów przez Złote Spady ślad poprowadzono wprost do góry, pomijając letnie zakosy. Było to męczące ale z każdym krokiem mgła rzedła a na progu cudowne słońce i morze mgieł już pod nami. Wieje okropnie, czekamy na całą grupę, od chatara dostajemy na użytek górę schroniska, dwa pokoje. Krótki posiłek, kto chce idzie przed chatę na ćwiczenia. Uprzęże, węzły, asekuracje, używanie sprzętu dość skrótowo, bo lodowaty wiatr skutecznie wychładza.
Wieczór integracyjny ubarwiony uroczystością - Boguś ma prawie urodziny i imieniny. No to się działo ale zalegliśmy o przyzwoitej porze. Noc chłodna to może i dlatego wczesne wstawania, nienasyceni z aparatami foto szukali wschodu słońca ale pogoda trochę gorsza.
Mimo to po śniadaniu Ewa, Ania, Halina, Wojtek, Romek, Adam, Leszek, Boguś, Janusz i ja bierzemy trochę sprzętu i idziemy w stronę Baraniej Przełęczy. Basia, Halinka, Jadzia, Iza, Bożenka, Heniek i młodzi ze Sławkiem postanawiają schodzić. Mozolnie podchodzimy, Wojtek toruje, wiatr nami pomiata, z szacunkiem patrzymy na śnieżne pola po prawej, przekraczamy lawinisko i już widać Baranią Przełęcz. Postój, chwila zastanowienia i decyzja że nie wchodzimy do żlebu spod przełęczy, uważamy że w tym kotle jest zbyt niebezpiecznie. Zaczynamy odwrót z 2.200 metrów zachowując bezpieczne odległości.. Niebo się wypogodziło, kiedy zaczynamy schodzić do Smokowca mamy fantastyczne widoki i dogrzewające słońce. Od Zamkovskiego już całą grupą do Podspadów na obiad i skrótami do domu. Po tym wyjeździe kolekcja ujęć foto u uczestników na pewno znacznie się powiększy a wrażenia z zimowych wysokich gór pozostaną, mam nadzieję, w pamięci na długo.