Inne Galerie

Babia Góra - Markowe Szczawiny, 17-18.01.09 r.

Nawet nie trzeba przypominać, że wyjście na Babią to pierwsze większe grupowe wyjście w nowym roku w wyższe góry. I jak co roku, wielką niewiadomą jest stan pogody. Ilość uczestników, również i w tym roku, ograniczała ilość miejsc noclegowych w dawnej goprówce, chyba że ktoś chciał biwakować w namiocie.
Dwadzieścia osób pojechało mikrobusem z PKS, z krótkim postojem przy restauracji motelu w Białce, na Przełęcz Krowiarki. Aura uraczyła nas bardzo dobrą widocznością, co skłaniało do prawie bezustannego fotografowania chyba wszystkiego: ludzi, przyrody, nieboskłonu. Z czystym sumieniem można pierwszy dzień nazwać dniem fotograficznym. Wszyscy poszli czerwonym szlakiem przez Sokolicę na Diablak, a trzej koledzy nieśli dodatkowo swój sprzęt biwakowy.
Po drodze i na górze, jak zwykle, a zwłaszcza przy niezłej pogodzie, sporo ludzi. Na Diablaku temperatura, mierzona małym termometrem, w granicach -13° C i przenikający wiatr. Nie zachęcało to do dłuższego pobytu, więc po paru ujęciach, krótkich posiłkach i napojach wzmacniających, część grupy zaczęła schodzić na Bronę. Koledzy biwakowicze zaczęli kopać, deptać i stawiać. Pierwszy był Wojtek, który miał u siebie wolne miejsce i niektóre koleżanki nawet zaczęły przemyśliwać czy by nie zostać, ale braki sprzętowe przeważyły.
Romek i Adam stawiali z namaszczeniem, bez pośpiechu, a kiedy obok nich młody człowiek postawił swój namiot, to wyglądało to jak pole namiotowe. Życząc dobrej nocy z żalem zostawimy kolegów.
W zejściu jeszcze ujęcia górskiej zimy przy zachodzącym słońcu i już widok nowego schroniska, pod dachem, tylko do wykończenia w środku.
Wszyscy mają posłanie na łóżkach w dwóch salach, córka szefa obiektu serwuje gorące posiłki, atmosfera się rozluźnia, serwuje się napoje, płyną wspomnienia, opowieści, żarty, stosowane są zabiegi wzmacniające i tak czas upływa w miłym towarzystwie.
Dobrze by było pójść na słynny z widoków wschód słońca, więc odpowiedni nastawia się budziki. O godzinie trzeciej sytuacja niekorzystna: silny wiatr i opad drobnego śniegu, o piątej to samo. Ze wschodu nici! Pokoje mamy opuścić do 9.00 godziny bo przyjdą następni, więc od siódmej toalety, śniadanie, pakowanie. Przed dziewiątą łączność z tymi na górze: ciężkie warunki ale się zwijają i koło jedenastej powinni być na dole. Więc czekamy zajmując jeden pokój, drugi się sprząta. Przyszli, nie wszyscy w nocy i w zejściu mieli lekko, mgła i opad powodowały trudności w orientacji. Decydujemy - idziemy na Krowiarki i Starą Drogą na Policzne do Zbójnickiej Karczmy - tyle na dziś. Pogoda jak na złość się wypiękniła. Po drodze spotykamy jeszcze innych naszych kolegów, którzy w nocnym wyjściu na Babią we mgle schodzili na przełaj.  Droga łatwa, w karczmie przytulnie i smacznie, mikrobus nie pobłądził więc spokojnie, w zaplanowanym czasie wróciliśmy do domu.