Na Wielki Chocz
Słowacja 07.12.2008
Dorobilismy się już paru tradycyjnych imprez. Jedną z nich jest wyjście w pierwszą sobote grudnia w góry na Słowacji. Ze względu na zamknięte szlaki w górach wyższych byliśmy kilka razy, w bardzo zresztą różnych warunkach pogodowych i terenowych, na Siwym Wierchu, a w tym roku poszliśmy na znany nam już, oczywiście Wielki Chocz. Grupa była wyjątkowo liczna, może spragniona gór, bo jakoś długo nic nie było. Zamek Likawa,a właściwie jego ruiny, zamknięte na przysłowiowe cztery spusty,więc bez dłuższych postojów ruszyliśmy w górę. Mozolnie, miejscami po obfitym śniegu, przez Przedni i pod Zadnim Choczem doszliśmy na Zadnia Polanę. Mgła zupełna ale na wierzchołek poszliśmy. Nie było przyjemnie bo wiało a widoczność zerowa, nawet raki się przydały. No i karczma U Janosika w Wałaskiej Dębowej z jedzeniem i piciem, i jeszcze szybkie zakupy żeby wydać ostatnie słowackie korony przed euro, no i wreszcie w wesołej atmosferze,do domu