NMiały być dwa dni na Raczy, był jeden dzień na Błotnym.
Może pogoda jaka była, może nietypowy program spowodowały, że na Wielką Raczę nie poszliśmy. Ale w takim samym składzie wypadało nie marnować niedzieli i padła propozycja Błotnego, bo taką pierwotną nazwę szczytu lansują najnowsze fachowe przewodniki .
PKS dowiózł nas do Górnego Jaworza, skąd w dole przedeptanym a w górze zasypanym szlakiem doszliśmy do schroniska, zbudowanego przez niemieckie Naturfreunde w latach dwudziestych. Mimo pochmurnego nieba bez opadów widoczność była dość dobra.
W środku pustawo, ale się zapełniało różnym towarzystwem. Mieliśmy sporo czasu więc była i konsumpcja i leniwe rozmowy, wspomnienia, żarty, z okna rozległa panorama aż po Kozubową.
Zejście zrobiliśmy do Nałęża, obok rancza z konikami, obiecując tu wrócić. Prawie biegiem w kopnym śniegu zdążyliśmy na autobus i wrócili do domu.