Inne Galerie

ALPY 06-10.09.2012 r.

Wyjechaliśmy w czwórkę - Ania, Jasiu, Robert i ja w środę wieczorem. Głównym celem naszej wyprawy było Wildspitze - 3774 m npm - najwyższy szczyt Alp Ötztalskich, drugi (po Grossglocknerze) najwyższy szczyt Austrii oraz Parseierspitze - 3036 m npm - najwyższy szczyt Alp Lechtalskich.
 06.09. czwartek - Urkundholm
naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w Vent, (wys. 1895 m), skąd  wyciągiem krzesełkowym wyjechaliśmy na Stableinalm na wys. 2356 m, dalej czekało nas 1,5-godzinne podejście do schroniska Breslauer Hütte, wys. 2844 m, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg.
Po południu, w ramach aklimatyzacji poszliśmy na Urkundholm, 3113 m npm.
Rano pogoda była kiepska, ale po południu chmury rozeszły się i zrobiło się bardzo przyjemnie.

07.09. piątek - Wildspitze
przed godz.6 wychodzimy ze schroniska. Szlak prowadzi najpierw lekko w dół, potem stopniowo  pnie się w górę. Idziemy przez Mitterkar, a stamtąd ośnieżonym i oblodzonym żlebem o nachyleniu 45 stop. dochodzimy do grani, po której poprowadzona jest ferrata, aż do przełęczy Mitterkarjoch (3470 m). Tutaj wiążemy się liną i wędrujemy przez poprzecinany szczelinami lodowiec Taschachferner pod główną grań. Niektóre szczeliny są głębokie aż do Chin :-).
Pod granią ściągamy raki, uwalniamy się z liny i wspinamy się na szczyt Wildspitze. Sporo ludzi, ale większość to grupy z przewodnikami.
Pogoda nam sprzyjała, widoki były wspaniałe -Talleitspitze, Weisskugel, Zugspitze, Piz Bernina
i wiele, wiele innych :-)
Schodziliśmy tą samą drogą do schroniska, a stamtąd  do górnej stacji kolejki, którą zjechaliśmy do Vent. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Landeck - naszej bazy wypadowej na kolejne wędrówki.

08.09. sobota - Parseierspitze
Ruszamy po godz. 6 z  urokliwego miasteczka Grins, położonego na wys.1006 m. Trasa prowadzi piękną doliną Gasilltal. Po 2,5 godz. marszu dość wygodną ścieżką wśród zieleni dochodzi się do stromego piarżyska, a po ok. 1 godz. do skalistego wzniesienia,  które pokonujemy za pomocą stalowych lin. Dalej ferrata przechodzi przez potok, (który po południu przemienił się w rwącą rzekę) i na koniec dochodzimy przez pozostałość lodowca Grinner Ferner (wys. 2740 m npm) do głównej grani Parseierspitze - ponad 200-metrowej ściany, tylko w paru miejscach ubezpieczonej stalową liną. Później to jest typowa wspinaczka o skali trudności II. Sporym niebezpieczeństwem są spadające cały czas kamienie. Cechą rozpoznawczą Parseierspitze jest czerwono-zielona warstwa skał tuż po szczytem, czyli radiolaryt i to właśnie on powoduje, że ta góra jeszcze się całkiem nie rozsypała, po prostu opóźnia  zjawisko erozji, tak charakterystyczne dla Alp Lechtalskich.
W tym dniu zrobiliśmy 2030 m przewyższenia w jedną stronę i tyle samo w dół (nasz szybkobiegacz Robert więcej, bo wyskoczył jeszcze na Gatschkopf, 2945 m npm). W porównaniu ze szczytami zdobytymi w poprzednich dniach, Parseierspitze nie jest wysoki, ale emocje podczas wspinania  były olbrzymie. Na camping wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, że udało nam się wejść i zejść bez uszczerbku na zdrowiu.

09.09. niedziela - Zugspitze i okolice
Kiedy w sobotę wieczorem, planując trasę na następny dzień, Robert rzucił hasło: jedziemy do Obermoos, a stamtąd kolejką na najwyższy szczyt Niemiec - Zugspitze - obie z Anią stwierdziłyśmy, że to profanacja. Ale jak już wyjechaliśmy na górę, na wys. 2950 m, wszyscy doszliśmy do wniosku, że nie warto się męczyć, żeby po wejściu  zobaczyć takie paskudztwo - najbardziej zindustrializowana góra, jaką widziałam - kawiarnie, restauracje, platformy, wyciągi, anteny i mnóstwo innego badziewia. Dobrze chociaż, że na właściwy szczyt (2962 m npm) prowadziła 30-metrowa ferrata, czego nie byliśmy świadomi przed wyjazdem. Ferrata była strasznie śliska, a my z Anią wybrałyśmy się w sandałach - więc emocji było prawie tyle, co na
Parseierspitze :-)
Za to widoki z Zugspitze są imponujące, zarówno na niemiecką, jak i na austriacką stronę.
Następnie pojechaliśmy do Schwangau, położonego nad jeziorem Alpsee, gdzie zobaczyliśmy zamki Hohenschwangau i Neuschwanstein, 44-metrowy most Marienbrücke rozciągnięty 93 m nad wodospadem rzeki Pöllat, a także zafundowaliśmy sobie rejs rowerem wodnym po jeziorze.
Wracając do Landeck zwiedziliśmy jeszcze ruiny zamku Ehrenberg w Reutte.

10.09. poniedziałek - Innsbruck
w drodze powrotnej do domu wstąpiliśmy do pięknego  Innsbrucku, w którym zwiedziliśmy Stare Miasto ze słynnym Złotym Dachem oraz wdrapaliśmy się po 148 stopniach na ratuszową wieżę, skąd  ze znajdującej się na wys. 31 m platformy widokowej można podziwiać niesamowitą panoramę miasta i otaczających go Alp.
I tym miłym akcentem zakończyliśmy kolejną, pełną wrażeń wyprawę :-)

                                                                                                                                       Ewa