Inne Galerie

Wołowiec, Starorobociański  -  19 - 20. 02. 2011 r

Może nie najlepsza pogoda w Bielsku, niepewne prognozy meteorologiczne, chorobowe
przypadki? Na wyjazd zdecydowało się tylko 12 osób.
Ale znowu było warto!
Proszę przeczytać relację Zbyszka i obejrzeć piękne zdjęcia z wyjść. Tylko pozazdrościć!

Pomimo nie najlepszej pogody ostatecznie 12 osób wyjeżdża w sobotę o planowanej godzinie
busem w kierunku Doliny Chochołowskiej. Przez Zbójecką Górę, gdzie zaliczamy śniadanie,
i Chochołów docieramy bez problemu przed wejście na Siwej Polanie. W schronisku na Polanie
Chochołowskiej jesteśmy ok. godz.11. Kwaterujemy się w jednym pokoju i wychodzimy wszyscy,
najpierw na Grzesia a następnie w kierunku Wołowca. Jest mgła i pada drobny śnieg. Warunki do
maszerowania pomimo nie najlepszej widoczności są bezpieczne. Śniegu jak na lekarstwo,
miejscami są zaspy, ale przeważnie wystaje trawa i kamienie.
Na trasie oprócz nas jest tylko kilku turystów. Na szczyt Wołowca docieramy w dwóch grupach,
ostatecznie 9 osób. Reszta dochodzi do Rakonia i z powrotem wracają do schroniska. Z Wołowca
wracamy tą samą trasą, ponieważ na wejściu na zielony szlak jest duży nawis śniegu. Przed
godz. 17 wszyscy meldują się z powrotem w schronisku.
W środku nie ma tłoku, w prysznicach jest gorąca woda, więc korzystamy z tego, a potem
schodzimy do baru by uzupełnić płyny i na posiłek. Już na dole planujemy niedzielną wędrówkę.
Pogoda ma nieznacznie się poprawić więc postanawiamy wcześnie rano wyruszyć w kierunku
Starorobociańskiego Wierchu. Wybieramy bezpieczny wariant trasy, czerwonym szlakiem z
Polany Trzydniówki przez Trzydniowiański Wierch i Kończysty. Co będzie dalej zdecydujemy na
trasie. Nie wszyscy decydują się iść tak daleko, więc dzielimy się na dwie grupy, 6 osób pójdzie
na Starorobociański, pozostali przez Iwaniacką Przełęcz do Hali Ornak.
Rano o godz. 7 w sześć osób wyruszamy ze schroniska w kierunku Polany Trzydniówki na
czerwony szlak. Pogoda podobna do tej z wczoraj, ale jakby trochę mniejsza mgła. Osiągamy
szczyt Trzydniowiańskiego, dalej mgliście, ale po wejściu na zielony szlak przed Czubikiem
zaczyna przebijać się słońce. Ukazują się ponad warstwą mgły wierzchołki pasma Ornaku,
Starorobociańskiego, Wołowca i dalej Czerwonych Wierchów oraz najwyższych szczytów
Tatr Wysokich, które w takich warunkach wydają się być dalej, niż w rzeczywistości. Robimy
sobie przerwę na zdjęcia, założenie raków, łyk ciepłej herbaty, i dalej w drogę, podbudowani
poprawiającą się pogodą i widokami. Szczękając rakami po zmrożonym stoku, smagani
mroźnymi podmuchami wiatru osiągamy szczyt Kończystego Wierchu. Tutaj znowu pokazuje się
słońce. Teraz wiemy że nasz cel jest na wyciągnięcie ręki więc ruszamy kolejno zmrożonym,
białym podejściem w kierunku szczytu tej piramidy zwanej niegdyś Klinem. Od wyjścia ze
schroniska nie spotkaliśmy żywej duszy, dookoła tylko wystające ponad mgłę białe szczyty
i szóstka zapalonych górołazów z Bielskiego KTW zmierzająca na ten najwyższy w polskiej
części Tatr Zachodnich.
Ok. 11 jesteśmy w komplecie na szczycie, szczęśliwi cieszymy się widokami, robimy zdjęcia,
jakieś napoje ciepłe i zimne. Temperatura zdecydowanie poniżej - 10° C i wiatr nie pozwalają
na dłuższy pobyt. Schodzimy ze szczytu w stronę Siwej Przełęczy. Trzymając się w bezpiecznej
odległości od zerwy nad Wielkimi Jamami, Staszek prowadzi nas do Gaborowej Przełęczy
a następnie zielonym szlakiem na Siwą Przełęcz. Były obawy odnośnie przejścia stromą granią
nad Siwymi Turniami ale szlak był przedeptany i ostrożnie, z zachowaniem bezpiecznych
odległości docieramy do Przełęczy. Znowu przebłyski słońca, robimy sobie krótką przerwę
i ruszamy dalej zielonym szlakiem przez Kotłową Czubkę, Zadni Ornak i Ornak do Iwaniackiej
Przełęczy, mijając pierwszych na tej trasie turystów zmierzających w kierunku
Starorobociańskiego. W schronisku na Hali Ornak jesteśmy ok. godz.15. Tam czekają już
pozostali uczestnicy wycieczki, którzy nie zrywali się tak rano jak my, a po wyjściu ze
schroniska w Dolinie Chochołowskiej weszli na Iwaniacką Przełęcz, następnie zaliczyli Ornak
i zeszli na Halę Ornak.
Ponieważ czas mamy dobry, robimy sobie dłuższą przerwę na posiłek, uzupełnienie płynów
i dzielimy się wrażeniami. Zgodnie stwierdzamy że warto było.
Wszyscy razem idziemy do Kir, skąd o godz. 17 wyruszamy busem w drogę powrotną do domu.
Po drodze jeszcze krótki postój i na miejscu jesteśmy ok. godz. 20.

Zbyszek

A tu są zdjęcia:

1. Zdjęcia z wyjścia na Wołowiec


2. Zdjęcia z wyjścia na Starorobociański

3. Zdjęcia z wyjścia na Ornak