Inne Galerie

Koprowy - Rysy, 01 - 02.09 2012

Znane wierchy, znane ścieżki, ale zawsze inne. Główną atrakcją tego wyjazdu był nocleg w najwyżej położonym schronisku tatrzańskim. Chata po remoncie, warta odwiedzenia. Dłużył się przejazd, kusił bar przy Popradzkim Stawie i nie wszyscy poszli w kierunku Koprowego. Pogoda bardzo odpowiednia, nie zimno, nie upalnie i niespieszne podejście pod Rysy. Korzystając z okazji można było jeszcze zrobić wieczorne wejście na 2503 m.
Wieczór przy naftowych lampach "jak to drzewiej bywało", słynna ziołowa herbata i to, czego nie odda żadna inna sytuacja - schroniskowa atmosfera w gronie koleżeńskim i przyjacielskim. Jeszcze tylko spacer pod rozgwieżdżonym niebem do specyficznego tu przybytku, gdzie podobno nawet król piechotą chodzi i zalegamy wyżej lub niżej w posłaniach.
Rano trzeba wykorzystać moment kiedy "łazienka" jeszcze wolna a słońce po nocy leniwie zagląda w doliny. Zwolennicy wczesnorannych spacerów już poszli, reszta na zasłużonym śniadaniu, które w wydaniu schroniskowym jest obfite i smaczne i nawet cenowo do przełknięcia.
Droga spacerowa, ktoś wychodzi, ktoś schodzi, oba wierzchołki Rysów obsadzone, zdjęcia w różnych układach i konfiguracjach. Widoki godne najwyższego wzniesienia naszych gór, przyjemnie, schodzić się nie chce ale rzeczywistość kracze jak wrończyki, które kołują nad nami. Przy chacie udaje się zgromadzić większość grupy do wspólnego zdjęcia, zajrzał też na śniadanie sympatyczny płochacz halny. Zejście się przedłuża bo z dołu już podchodzą  niedzielni miłośnicy gór a i nam się jakoś nie śpieszy. Przy Popradzkim znowu ciepło i przyjemnie, chętni poszli na Symboliczni Cmentarz i wszyscy spotykamy się przy mikrobusie. Tradycyjny postój "U Janosika" w Wałaskiej  i pełni wrażeń wracamy.