Inne Galerie

Gibasówka - Czarne Działy, 31.03 - 01.04.2012.

Wracamy do jaskiń. Trochę wcześniej spore śniegi nieco nas zniechęciły, tym razem pogoda też nie zachęcała. Może dlatego publicznym mikrobusem wyjechało tylko sześć osób, płciowo pół na pół. Chcieliśmy wyjść drogą zejściową z poprzedniego pobytu ale przy obfitości śladów trudno było sobie to przypomnieć. Ale został wytyczony nowy szlak, który Roman w całości przetarł i przetorował. Od wyjścia towarzyszyła mżawka o różnym natężeniu, wyżej mokry śnieg. Pod koniec, zielonym szlakiem, docieramy na halę ale chata zamknięta. Okazuje się, że gospodarz jeszcze na zakupach w Ślemieniu. Jesteśmy mokrzy i trochę zdeprymowani, ale tylko przez chwilę. Romek i Leszek, którzy nigdy nie tracą otuchy i chęci działania, idą w kierunku smugi dymu nad lasem i po chwili jesteśmy pod dachem gościnnie u mężczyzny, który okazał się niesamowicie ciekawą osobą. Mamy propozycję herbaty i innych napojów i już siedzimy, jemy, pijemy i słuchamy. Gospodarz podróżował i podróżuje i po Polsce i po wszystkich chyba częściach świata, w towarzystwie i z rodziną, pasjonat podróży rowerowych. Skromny, uczynny, sympatyczny,  wyświetla i opowiada, opowiada, nasze jaskinie chwilowo odpływają. Gościnność gościnnością ale trzeba się pożegnać i wracać pod pierwszy dach. Kwaterujemy się, dochodzi Paweł z trzema sympatykami KTW, przychodzą na nocleg bo od rana obchodzą w górach wieczór kawalerski jednego z nich. Toczą się rozmowy, za oknem śnieżyca a w środku miła chwila - wręczamy chatarowi Staszkowi, przygotowany przez Romka, dyplom z wyrazami wdzięczności za każdorazową gościnność. Mamy zapewnienie że zawiśnie na ścianie w honorowym miejscu.
Jaskiń nie odpuszczamy. Niedzielna pogoda bez zmian a my, osiem osób bo Halinka i Leszek idą na Leskowiec, wyposażeni, idziemy penetrować. Roman prowadzi do odpowiednich miejsc i trzy jaskinie w Czarnych Działach zostały zgłębione. Obiektyw aparatu w jaskini mocno zaparowywał, stąd zdjęć niewiele. Jeszcze chwila w chacie na przebranie i posiłek. Niebo błękitnieje, słońce prześwieca,  Staszek odprowadza nas do swojej ścieżki, więc spokojnie i w doskonałym nastroju, snując plany na przyszłość, dochodzimy do przystanku i wracamy do domu.