Ganek, 29 -30. 08. 2009
Co roku idziemy poza utartymi ścieżkami w Tatrach. Byliśmy nie raz na Gierlachu, na Lodowym, Łomnicy a w tym roku wybraliśmy Ganek - 2462 m., leżący nad Dolinką Rumanową w Mięguszowieckiej i Kaczą w Białej Wodzie.
Trzy auta, 12 osób wyruszyło w sobotę przy fatalnej pogodzie. Po drodze słowacka policja uszczupliła zasoby co poniektórych ale przynajmniej pogoda była życzliwsza i nie moknąc doszliśmy do schroniska przy Popradzkim Stawie, a właściwie górskiego hotelu, o czym przypomniały ceny za pobyt. Można było tego uniknąć jadąc nocą ale większość chciała wypocząć przed pójściem w góry.
Niedziela, zbędne rzeczy do przechowalni (bezpłatna !), siódma, pełna gotowość. Słowacy też punktualni, rozdział sprzętu i ruszamy. Pogoda dobra, zgodnie z zapowiedziami i oczekiwaniami. Wchodzimy w boczną Dolinę Złomisk i z postojami, przez kolejne progi podchodzimy pod ścianę. Niebo błękitnieje a otoczenie rośnie i potężnieje. Wierzchołki, oglądane najczęściej z daleka lub innej perspektywy są tuż, na wyciągnięcie ręki - Wysoka, Ganek, Rumanowy, Kończysta. Powstają cztery zespoły, w kaskach i z lotną asekuracją idziemy.
Szeroki żleb wyprowadza na Gankową Przełęcz, krucho, trzeba dużej ostrożności żeby nie polecieć z rumoszem skalnym a i partnerom kamieni nie spuścić. Od przełęczy fantastyczny widok na Dolinę Białej Wody i na wszystko co dalej. Niebo czyste, słońce jesiennie przygrzewa, po czterech godzinach od wyjścia ze schroniska kolejne zespoły wchodzą na najwyższe wzniesienie Ganku, pamiątkowe zdjęcia i robimy miejsce następnym. Żmudne, mozolne zejścia, leci trochę kamieni i wreszcie można zwinąć liny. Jeszcze wielkie złomiska w Dolinie Złomisk, parę strumyków i schronisko z całym wachlarzem gastronomicznym. Żegnamy Słowaków, trochę nawodnienia, pogoda dalej tak piękna że żal odchodzić. Ale trzeba, dwa auta jeszcze zatrzymują się w Podspadach na wzmocnienie organizmu i już bez przeszkód wracamy do domu.