Dolina Kieżmarska - Dol. Zielonego Stawu Kieżmarskiego, 20 - 21.03.2010
Wyjazd wzbudził spore zainteresowanie, 14 uczestników na 12 miejsc zarezerwowanych. Ale wszystko dobrze się skończyło. Do rzeczy.
Cztery auta osobowe z kombinowanymi składami ruszyły spod Domu Turysty. Ponieważ pogoda zapowiadała się dobrze więc bez zbędnych postojów dotarliśmy na parking w Matlarach.
Jak zwykle młodzież się wyforsowała, natomiast stateczni, z szacunkiem należnym górom wysokim, szli podziwiając zimę w górach i obserwując co się dzieje na drodze. A przed nami wyruszyła grupa młodych ludzi, dobrze wyposażonych, która zostawiła jedną z uczestniczek daleko w tyle. Okazało się że dziewczyna nie była przygotowana na taka drogę, więc pomoc fizyczna i duchowa dla niej zajęła nam sporo czasu. Kiedy doszliśmy do Białego Stawu czołówka podziwiała kozice na Przełęczy pod Kopą i widoki na "tamtą stronę" . Przy stawie przy plecakach został Boguś który obchodził w tak pięknych okolicznościach przyrody urodziny. Złożyliśmy mu życzenia a Boguś się odwdzięczył.
Przez całą drogę mokry, głęboki śnieg zastawiał pułapki, w które co chwilę ktoś wpadał i tak doszliśmy do schroniska przy Zielonym Stawie. Udało się załatwić dla wszystkich spanie na łóżkach, Boguś dalej obchodził urodziny w sympatycznej atmosferze.
Po posiłkach na jadalni przyszła ochota na śpiewy, ze śpiewników Wojtka i Leszka wyśpiewaliśmy chyba wszystko, od biesiadnych do rocka i heavy-metalu.
Po tak pracowitym dniu przyszła pora na wypoczynek.
Niezmordowane koleżanki dopytywały się o czas wschodu słońca, żeby utrwalać, utrwalać.
Nie dało się utrwalić bo zachmurzenie i niewielki opad. Po śniadaniu zbędne rzeczy do przechowalni i na lekko w góry.
W grupie jest ciąg na Jagnięcy, pogoda nie najgorsza ale za ciepło jak na wchodzenie zaśnieżonymi żlebami. Ze stoków staczały się śniegowe kule, nie zachęcające do ryzyka. W takiej sytuacji czołówka prowadzona przez Wojtka wycofała się w Dolinie Jagnięcej z wysokości około 2000 metrów spod Kołowego Przechodu na wysokości ponad Jagnięcym Stawkiem.
Już całą grupą, oprócz Leszka, który samolubnie przez Rzeżuchową Przełączkę wszedł na Kozią Turnię, wracamy do schroniska i w południe wyruszamy w drogę powrotną. Po drodze jeszcze tradycyjny posiłek w Podspadach i do domu.