Inne galerie

Biwak Zimowy 01 - 02.03 - "Zaręczynowe Pilsko" :-)


Zima w tym roku taka jakaś letnia, więc i zachowanie przyrody i ludzi nie powinno dziwić a jednak pewne sytuacje potrafią zaskoczyć, ale po kolei.
Termin 1 marca miał gwarantować odpowiednio grubą pokrywę śniegu, a miejsce było logistycznym majstersztykiem Romana  bo większość klubowiczów miała wykorzystać wyciągi narciarskie i prosto z Korbielowa dostać się na szczyt Pilska. Takie plany i warunki biwakowania akceptowało sporo chętnych. Życie zweryfikowało jednak grubość pokrywy śniegu i możliwości logistyczne dotarcia na szczyt, a także. ilość uczestników.
Spotykamy się więc ostatecznie o 13 na parkingu przy dawnym przejściu granicznym w czwórkę, Roman, Andrzej , Krzysztof i ja. Prawie każdy przyjeżdża swoim samochodem, z namiotem i sprzętem biwakowym. Ostatecznie decydujemy się na trzy namioty i dwie łopaty do śniegu, oraz baaardzo asekuracyjnie na jeden czekan :-). Czasu sporo więc nie śpiesząc się wyruszamy czerwono-niebieskim szlakiem w stronę Pilska. Na rozwidleniu dróg Ja z Krzysztofem robimy mały skok w bok na Miziową na piwo z sokiem imbirowym, Roman z Andrzejem idą prosto niebieskim w górę. Spotykamy się dokładnie na szczycie dziwiąc się, że tak nam to wyszło. Przechodzimy na Słowację i szybko decydujemy się na wybór miejsca, bo słońce zachodzi, a wiatr dmucha już intensywniej. Ostatecznie pierwszy namiot to Roman z Krzysztofem, drugi mój i trzeci Andrzeja. Temperatura coś poniżej zera, choć wiatr potęguje uczucie zimna. Wskakujemy do śpiworów, żeby się ogrzać i zjeść kolację, a później pakujemy się wszyscy do dwójki Krzysia i następuje wieczór integracyjny :-). Pozycje dosyć wymuszone i trudno mówić o komforcie, ale atmosfera przednia, trunki i przegryzki także. Jest czas na opowiadania o Górach i o Drogach Jakubowych, o jaskiniach i kajakach, wspominając to co za nami, wybiegając myślami o tym co nam los przyniesie w niedalekiej przyszłości. Potem rzut oka na rozgwieżdżone niebo i czas na zasłużony odpoczynek. Noc mija spokojnie, więc pobudka o 6 zupełnie bezbolesna. Trochę zimno na zewnątrz i wiatr się obudził, ale już całkiem jasno. W międzyczasie mamy pierwszego gościa-przewodnika beskidzkiego, który też na świt. Zapraszamy do tradycyjnego odśpiewania "Kiedy ranne wstają zorze", podziwiamy panoramy gór i niepowtarzalne za każdym razem narodziny nowego dnia. Na szczyt dociera jeszcze jeden chłopak i mocna zziajana para, a za chwilę jesteśmy świadkami niecodziennych oświadczyn. Jest i trochę zaskoczona dziewczyna i pierścionek z brylantem i bukiet czerwonych róż.Cóż, to już na pewno wiosna :-)!
Zwijamy obozowisko i schodzimy na krechę do schroniska na gorącą herbatę i konsumpcje resztek zapasów. Gdy goście hotelowi zaczynają schodzić na śniadanie, na nas czas do domu. Płajem do niebieskiego i z powrotem na parking. Słońce już wysoko, ptaki śpiewają, śnieg znika w oczach."idzie wiosna".
A w przyszłym roku Jałowiec??? :-)