Babia Góra, 23 - 24.01.2010
Przez kilka lat tułaliśmy się w styczniu po goprówce aż wreszcie przyszedł ten moment, kiedy nowe schronisko na Markowych Szczawinach stanęło otworem.
Przedpołudniem ruszyliśmy z Bielska na południe z tradycyjnym postojem a później na Krowiarkach wysiadło 7 osób, dwie do schroniska a 5 postanowiło wynieść swój sprzęt biwakowy na Diablak.
Z pozostałymi autobus zakręcił do Lipnicy i stamtąd, od Stańcowej, ruszamy w las. Od schronu i granicy BPN zakładamy raki co ułatwia poruszanie się. Pogoda wspaniała, słońce na błękitnym niebie a powyżej górnej granicy lasu wspaniałe widoki na Orawę, Tatry, Fatry.
Śniegu w miarę ale dzień jeszcze krótki i słońce zaczęło się chylić na zachód kiedy docieramy na Diablak. Stoją już trzy namioty trzech kolegów i trzech koleżanek, które postanowiły tu spędzić noc. Temperatura szybko spada więc krótki posiłek, napoje, zdjęcia i schodzimy, już o zmroku docierając do schroniska. Jadalnia zatłoczona, ci co tutaj pierwszy raz zapoznają się z rozmieszczeniem pomieszczeń, Dostajemy jeden duży pokój i dwa mniejsze.
Po kolacji spotykamy się wszyscy w tym największym i toczy się zwyczajowy wieczór integracyjny. Trwa do późna w nocy, noc chłodna.
Według informacji obsługi wschód słońca będzie przed godziną siódmą, po czwartej pierwsi wychodzący zaczynają się krzątać i wychodzą na spotkanie słońca i biwakujących.
Powoli schodzą, jest też koleżeństwo które dopiero dziś dotarło.
Biwakujący są w dobrej formie, najniższa zanotowana temperatura w nocy na Diablaku to - 22 stopnie. Mieli również towarzystwo liska, który chciał się zakolegować, dostał tylko śniadanie
Opinie o funkcjonalności nowego schroniska są różne, generalnie stwarza wrażenie jeszcze niedopracowanego, jeszcze nie ma swojej atmosfery, duże pomieszczenia w zimie są niedogrzane.
Schodziliśmy do Markowej a ponieważ autobus miał kłopoty z uruchomieniem doszliśmy aż do karczmy, skąd po posiłku dojechaliśmy do domu